W niedzielę w katowickim Spodku Piotr Gruszka rozegrał dwa mecze – najpierw jako trener GKS Katowice w towarzyskim spotkaniu z włoskim Calzedonia Verona, a następnie jako zawodnik drużyny gwiazd polskiej siatkówki.
W niedzielę w katowickim Spodku Piotr Gruszka rozegrał dwa mecze – najpierw jako trener GKS Katowice w towarzyskim spotkaniu z włoskim Calzedonia Verona, a następnie jako zawodnik drużyny gwiazd polskiej siatkówki.
pzps.pl: Mecz gwiazd w katowickim Spodku będący pożegnaniem Pawła Zagumnego z reprezentacją już za nami, jak Pańskie wrażenia?
Piotr Gruszka: Na boisku czułem się dobrze. Ja byłem w tej większości, która na boisku nie jest już aktywna. Cieszę się bardzo, że ten mecz odbył się w Spodku, bo dla mnie jest to bardzo sentymentalna hala. Większość kariery i przygód, które związane były z Pawłem miały miejsce tutaj. Dlatego bardzo cieszę się, że spotkaliśmy się w Spodku, gdzie Paweł grał pierwsze swoje ważne mecze, gdzie przeżyliśmy zarówno sporo szczęścia, jak i łez i wśród takich ludzi, bo naprawdę odzew tych wszystkich zawodników – wielkich gwiazd z całego świata – i kibiców to było coś niesamowitego i naprawdę cieszę się, że mogłem w tym uczestniczyć i na żywo podziękować za te wszystkie lata.
Był Pan zaskoczony, że tylu znakomitych siatkarzy zdecydowało się wziąć udział w tym wydarzeniu?
Tak, chociaż wiem, że praca nad tym trwała długo. Cieszę się z tego bardzo, bo to trudny termin. Niedługo wszyscy zaczynają ligę, a mimo to odzew tych wszystkich ludzi był imponujacy. Na pewno były potrzebne finanse, ale kluczowa była chęć tych wszystkich ludzi żeby się spotkać właśnie w Spodku, właśnie z polską publicznością i pożegnać Pawła Zagumnego, który jak wszyscy podkreślają jest jednym z najlepszych zawodników na świecie sprawiły. To sprawiło, że nie wahali się tutaj przyjechać.
Mówił Pan o wspomnieniach związanych z Pawłem, może Pan przywołać jedno z nich?
Z Gumą mamy bardzo wiele wspomnień, ale żadne nie nadaje się do publikacji.
Niedziela w Spodku oznaczała dla Pana dwa mecze w dwóch różnych rolach – najpierw jako trener poprowadziłeś GKS Katowice do zwycięstwa z Veroną, a następnie był Pan zawodnikiem również zwycięskiej drużyny Gwiazd Polskiej Siatkówki.
Oczywiście ciągnęło mnie na boisko, szczególnie jak potem graliśmy i te wszystkie wspomnienia wracały, ale teraz rola szkoleniowca jest już mi bardziej bliska i teraz właśnie temu się poświęcam. Chciałbym żebyśmy mieli szansę rozgrywać jak najwięcej meczów w Spodku i żeby Spodek był główną areną katowickiej siatkówki, bo dzisiejszy mecz pokazał, że jeśli złapiemy odpowiedni poziom to wszystko jest możliwe.
Jak pracuje się Panu w GKS Katowice?
Na razie wszystko jest dobrze, ale ci którzy znają się na siatkówce powtarzają, że czujemy się dobrze, bo nie zaczęliśmy jeszcze grać o stawkę. Kiedy zaczniemy grać o punkty i pod presją to wtedy wszystko się okaże. Oczywiście wierzę w tych chłopaków i będę z nimi od początku do końca, ale wtedy te emocje będą zmienne.
Odlicza Pan już dni do pierwszego meczu GKS Katowice w PlusLidze?
Tak, już chciałbym żebyśmy powoli zaczęli. Jeszcze trzy tygodnie – wiem, że to zleci – ale już fajnie byłoby odpalić tę maszynę, bo dla nas to będzie bardzo dużo meczów, wiele emocji.