Najlepsze drużyny poznaje się po tym, że potrafią wygrywać, mimo że nie mają bardzo dobrego dnia. Tak właśnie zagrała Polska ze Stanami Zjednoczonymi, odnosząc siódme zwycięstwo w Lidze Narodów.
W siatkówce, jak w każdym zespołowym sporcie, oprócz umiejętności ważne jest też szczęście. Podobno sprzyja ono lepszym, choć to akurat jest dyskusyjne. W pierwszym secie ostatniego meczu w Sofii lepsi okazali się Amerykanie. Z ogromną pomocą szczęścia. Polacy prowadzili 9:5, gdy serwować zaczął Aaron Russell i zaliczył cztery asy, z czego dwa po tym, jak piłka zahaczyła o siatkę i spadła tuż za nią. Za drugim razem dało to naszym rywalom prowadzenie 10:9.
Polacy nie grali źle, jednak to było za mało na doskonale usposobionych Amerykanów, którzy oddali tylko cztery punkty, przy siedmiu naszych siatkarzy. Kosztowne były zwłaszcza pomyłki w ataku - aż trzy. Przeciwnicy rozpędzili się i już nie można było ich zatrzymać. Poza początkiem Polacy nie potrafili sprawić im kłopotów w przyjęciu zagrywki, a prawie wszystkie próby kiwek, kończyły się stratą punktów.
Amerykanie grali bardzo twardo, dobrze w przyjęciu i w obronie, a Aaron Russell i Torey Defalco byli bardzo skuteczni, podobnie jak David Smith. Nie utrzymali jednak bardzo wysokiego poziomu i okazało się, że można ich zatrzymać. Poza tym mieli słaby punkt w postraci atakującego. Kyle Ensing w dwóch setach zdobył tylko punkt. A gdy szczęście przeniosło się na drugą stronę boiska, Polska nie tylko odrobiła straty (13:17). Jeden z punktów zdobył Aleksander Śliwka po zagrywce takiej, jak w pierwszym secie Aaron Russell - piłka zaczepiła o górną taśmę i spadła na boisko. Biało-czerwoni zaczęli też lepiej bronić, w czym duży udział miał Paweł Zatorski. Przy wyniku 23:22 Bartosz Kwolek zaserwował nie do przyjęcia i Polacy nie wypuścili szansy na wyrównanie.
Trzeci set lepiej zaczęli rywale, wśród których wyróżniał się Defalco, znany z PlusLigi. Po jego serwach Amerykanie odskoczyli na pięć punktów (15:10). Polacy pokazali jednak charakter i błyskawicznie doprowadzili do remisu. Ogromny udział w tym miał Mateusz Bieniek i jego zagrywki. Punktowych nie było, jednak rywale mieli kłopoty z wyprowadzaniem ataków. Aaron Russell musiał zbijać przy potrójnym bloku i chcąc go mijać, uderzał w aut. Dał w ten sposób Polsce trzy punkty, a za czwartym razem został zablokowany. Końcówka znów była wyrównana: po autowym zbiciu Bartosza Kurka pierwsi setbola mieli Amerykanie, jednak atak skończył Kamil Semeniuk (24:24); serwował Kurek i na tyle skutecznie, że Smith nieczysto odbił piłkę, a w ostatniej akcji nasz dobrze ustawiony blok wymusił na Russellu uderzenie po ciasnym skosie i aut!
Polska wyszarpała prowadzenie 2:1, przede wszystkim dzięki waleczności i lepszej grze w końcówka, co cechuje w siatkówce najlepszych. Amerykanie również czwartego seta zaczęli lepiej - wygrywali już 5:1. Po asie Semeniuka było już tylko 5:6. Niesamowitą akcję widzieliśmy przy wyniku 9:10: Polacy kapitalnie bronili i w końcu wyczerpany Defalco uderzył w siatkę. Na przerwę techniczną Polska schodziła z minimalną przewagą (12:11), a po kontrze Semeniuka miała już dwa razy większy zapas (17:15). Rywale wyrównali, a nawet wyszli na prowadzenie (21:20) po zagrywkach Mitchella Stahla, jednak Polacy znów pokazali charakter i wielkie umiejętności. Wtedy, gdy punkty zdobywa się najtrudniej, udowodnili swoją wyższość. Przez większość spotkania nie bronili najlepiej, jednak w decydujących akcjach podbili kilka piłek, a Śliwka i Kurek zakończyli kontrataki.
Biało-czerwoni zakończyli drugii turniej z kompletem wygranych i przed rywalizacją w Gdańsku - od 5. do 10. lipca - zajmują drugie miejsce w tabeli Ligi Narodów, ustępując Francji tylko gorszym stosunkiem setów.
Polska - USA 3:1 (21:25, 25:23, 26:24, 25:22)
Polska: Janusz, Śliwka 14, Bieniek 8, Kurek 23, Semeniuk 14, Kochanowski 7, Popiwczak (libero) oraz Łomacz, Kaczmarek 1, Kwolek 1, Zatorski (libero)
USA: Tuaniga 1, Defalco 14, Jendryk 4, Ensing 8, A. Russell 16, Smith 10, Shoji (libero) oraz K. Russell 3, Stahl 8, Show, Muagututia
