W środę rozpoczął się turniej finałowy Siatkarskiej Ligi Narodów kobiet, którego gospodarzem jest łódzka Atlas Arena.
W pierwszym meczu ćwierćfinałowym Włoszki bez straty seta odprawiły reprezentację USA, natomiast Biało-Czerwone po pięciosetowej walce pokonały Chinki.
Aleksandra Szczygłowska, libero reprezentacji Polski: Początek meczu nie układał się po naszej myśli, ale z czasem zaczęłyśmy lepiej rozumieć grę Chinek. Przede wszystkim opanowałyśmy emocje, które towarzyszyły nam od pierwszych piłek. To nie jest łatwy obiekt – potrzeba czasu, żeby się zaadaptować. Chinki grają bardzo dobrze – nie tylko w obronie, ale też taktycznie. To świetne zawodniczki, które potrafią czytać grę, naprawdę dobrze ogląda się siatkówkę w ich wykonaniu. Pamiętam moment, kiedy Ala Grabka podeszła do mnie i powiedziała, że musimy wierzyć. I myślę, że ta wiara była dziś kluczowa. Może brzmi to banalnie, ale właśnie ona zrobiła ogromną różnicę. Powtarzałyśmy to sobie i pomagało nam to. Pokazałyśmy dziś, że nie wolno w nas wątpić. I że nie można też lekceważyć tych kibiców, którzy przychodzą nas wspierać – oni mogą być naszym ogromnym atutem. My skupimy się na siatkówce i zrobimy wszystko, by sprawić niespodziankę w najbliższym spotkaniu. A co będzie… zobaczymy.
Martyna Łukasik, przyjmująca reprezentacji Polski: Cieszymy się bardzo, że udało nam się wyciągnąć to spotkanie, bo grałyśmy dosyć nierówno, ale Paulina Damaszke i Ala Grabka zaprezentowały się dzisiaj naprawdę świetnie. Wniosły na boisko dużo energii – dokładnie tego nam było trzeba. Dziewczyny pociągnęły grę, dodały pewności drużynie i z nimi na parkiecie nasza gra zaczęła się układać. Ale najbardziej cieszy to, że potrafiłyśmy takie trudne spotkanie wygrać. Zwłaszcza na początku bardzo ważne było przeczekać, być cierpliwymi i nie poddawać się, nawet gdy coś nie wychodziło. Musiałyśmy cały czas iść do przodu, krok po kroku wracać do swojej siatkówki – i jednocześnie reagować na to, co robi przeciwnik po drugiej stronie siatki. Znamy specyfikę azjatyckich zespołów – świetnie bronią, doskonale czytają grę, podbijają mnóstwo piłek. Dlatego właśnie w meczach z nimi kluczowa jest cierpliwość – zarówno w ataku, jak i w grze na mniej komfortowych piłkach – i to dziś zadziałało.
Malwina Smarzek, atakująca reprezentacji Polski: Mimo naszych wcześniejszych zwycięstw – zarówno z Chinkami w Chinach, jak i w meczu towarzyskim w Radomiu – spodziewałam się, że ten mecz może wyglądać właśnie tak. Wypełniona po brzegi Atlas Arena robi niesamowite wrażenie. Widać było u nas trochę stresu i napięcia – takiej „elektryczności” na boisku. Na gorąco mogę powiedzieć, że Chinki zagrały lepiej od nas w zagrywce i w obronie. To nie jest żadnym zaskoczeniem – zaprezentowały swój charakterystyczny, azjatycki styl siatkówki. Granie przed własną publicznością jest niesamowite – dopóki wszystko idzie po naszej myśli. Ale czasem ta presja, którą same na siebie nakładamy, może działać odwrotnie. Chcemy bardzo dobrze wypaść, dajemy z siebie wszystko, ale ta emocjonalność potrafi przerodzić się w napięcie, które potem widać na boisku.
Martyna Czyrniańska, przyjmująca reprezentacji Polski: Był taki moment w meczu, w którym wiele osób mogło w nas zwątpić. Ale my grałyśmy do samego końca i pokazałyśmy, że ten, kto walczy do ostatniej piłki, wygrywa. To było coś pięknego – wygrać przed najlepszymi kibicami na świecie, tutaj, u siebie. Myślę, że kluczowe było to, że się nie poddałyśmy. Wiele drużyn w takiej sytuacji spuściłoby głowy, ale my zebrałyśmy się w kółeczku i powiedziałyśmy sobie jasno: przed naszą publicznością musimy dać z siebie wszystko, 100%. Każdy set to była inna historia, każdy wyglądał trochę inaczej. Wiedziałyśmy jednak, że piąty set zaczyna się od zera i że to my musimy go poprowadzić tak, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Chinki zaczęły tie-breaka bardzo mocno, ale cieszę się, że się nie poddałyśmy. Teraz skupiamy się już na półfinale. Mamy bardzo szeroki skład i dziś dziewczyny, które wcześniej nie grały zbyt dużo, pokazały, że mają nie tylko umiejętności, ale też silny mental.
Jordyn Poulter, rozgrywająca reprezentacji Stanów Zjednoczonych: Atlas Arena to wyjątkowe miejsce – zawsze będzie budziła we mnie pozytywne emocje. Miałam już okazję zagrać tu podczas Mistrzostw Świata w 2022 roku. Tym razem na parkiecie zmierzyłyśmy się z reprezentacją Włoch – drużyną niezwykle zgraną i doświadczoną. Włoszki grają razem od lat, co było widać choćby podczas finału igrzysk olimpijskich, gdzie także miałyśmy okazję się z nimi spotkać. Dzisiaj nie byłyśmy zaskoczone ich grą – doskonale je znamy, zarówno z reprezentacji, jak i klubowych rozgrywek. Nasza drużyna to obecnie mieszanka młodości i doświadczenia. Ciężko pracujemy, by osiągnąć najwyższy poziom, a naszym głównym celem są oczywiście igrzyska w Los Angeles.
Avery Skinner, przyjmująca reprezentacji Stanów Zjednoczonych: Miałyśmy w tym meczu okazje, które zdecydowanie powinnyśmy były wykorzystać. Reprezentacja Włoch to bez wątpienia bardzo silna drużyna, ale niestety pozwoliłyśmy kilku ich zawodniczkom zdobyć zbyt wiele punktów w seriach. To właśnie ten element – przerywanie takich serii – mógł zrobić różnicę. Mimo wszystko cieszy fakt, że przez dużą część meczu utrzymywałyśmy kontakt punktowy, a nawet kilkukrotnie prowadziłyśmy. Włoszki nie zaskoczyły nas niczym nowym – po prostu lepiej potrafiły wykorzystać kluczowe momenty w każdym secie. Przed nami teraz chwila na regenerację, a już wkrótce czeka nas kolejny etap – Mistrzostwa Świata. To zupełnie nowy turniej i nowa szansa, którą chcemy w pełni wykorzystać.
Myriam Sylla, przyjmująca reprezentacji Włoch: Cieszymy się, że awansowałyśmy do półfinału turnieju, ale nie myślimy jeszcze o tym, z kim przyjdzie nam się zmierzyć w kolejnym spotkaniu, musimy poczekać na rozstrzygnięcia. Ciężko mi wskazać jakieś jedno, wyjątkowe miejsce, w którym gra się nam szczególnie dobrze, bo kibice siatkarscy są niesamowici na całym świecie, ale oczywiście bardzo lubimy grać w Polsce!
Anna Danesi, środkowa reprezentacji Włoch: Dziś otrzymałyśmy ważną lekcję — jeśli nie gramy na 100% naszych możliwości, nawet przez chwilę, to rywalki mogą nas szybko dogonić. Musimy być skoncentrowane przez cały mecz, w każdym secie, w każdej akcji. Mimo wszystko cieszę się, bo mimo że zagrałyśmy dość słaby mecz, i tak wygrałyśmy 3:0. To dowód na to, że jako zespół jesteśmy naprawdę silne. Chiny i Polska to dwie bardzo dobre drużyny, ale gdybym miała obstawiać, która z nich wygra dzisiaj drugi ćwierćfinał, to powiedziałabym, że będzie to Polska – dziewczyny grają u siebie, a to zawsze ogromny atut.